Wciąż mamy w Polsce kilkaset miejsc, w których zalegają nielegalnie porzucone odpady niebezpieczne. Na co samorządowcy powinni zwrócić uwagę, by usunąć je w sposób odpowiedzialny środowiskowo?

Nielegalnie porzucone odpady niebezpieczne w ponad 230 miejscach w całym kraju(1) – oto dziedzictwo po rozbuchanej szarej strefie w gospodarce odpadami. Zakłada się, że w tych miejscach zalega ok. 800 tys. ton odpadów niebezpiecznych, choć trudno o dokładne szacunki(2). Problem spada na barki samorządów. Przykładowo, w Mysłowicach zalega 8 tys. ton, w Kielcach po 1,5 tys. ton w dwóch miejscach, w Niemodlinie – 1,6 tys. ton, w Kaliszu – 2,5 tys. ton…

Pozostawione odpady to najczęściej farby, lakiery, opakowania po substancjach niebezpiecznych, różnego rodzaju chemikalia pozostawione w metalowych beczkach czy tanko-paletach. Zazwyczaj są to odpady łatwopalne (ryzyko pożaru), toksyczne, niejednokrotnie mogące prowadzić do zanieczyszczenia środowiska gruntowo-wodnego i powietrza. Niezorganizowane emisje szkodliwych związków chemicznych narażają zdrowie i życie okolicznych mieszkańców (więcej w artykule).

Czytaj też: Odpady komunalne to przy nich drobiazg. Czyim problemem są odpady niebezpieczne?

Szybko i tanio, to… jest błąd

Gminy od 2019 roku mogą skorzystać ze wsparcia Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), który zapewnia 80-100 proc. dofinansowania do likwidacji takich miejsc. Co dzieje się z tymi odpadami? Ze względu na ich charakter i wysoką szkodliwość nie nadają się one do recyklingu i w ogóle nie powinno się brać pod uwagę ich składowania na składowiskach. Dlatego najbardziej skuteczną i bezpieczną metoda ich zagospodarowania jest termiczne przekształcanie w specjalistycznych instalacjach przemysłowych. Gmina szacuje ilość odpadów, ogłasza przetarg i otrzymuje stosowne środki z NFOŚiGW. Pojawia się jednak pytanie o moce instalacji, w których takie odpady mogłyby być zagospodarowane. – Jeśli wydaje się pieniądze na likwidację kilku bomb ekologicznych na raz, nie uwzględniając możliwości przerobowych istniejących instalacji – pozostaje pole do nowych nadużyć – ocenia Karina Szafranek-Braś, wiceprezes zarządu Związku Pracodawców Zakładów Termicznego Przekształcania Odpadów Przemysłowych i Medycznych na Rzecz Ochrony Zdrowia i Środowiska (patrz ramka).

Poznaj Członków ZPZTPO© ZPZTPO

Podkreśla, że proces powinien być koordynowany na szczeblu krajowym. – Miastom zależy na niemal natychmiastowej realizacji przetargów. Jednak często nie uwzględniają realiów rynkowych. Jako członkowie Związku staramy się partycypować w przetargach, ale oprócz obsługi klienta bieżącego, musimy też np. reagować na odpady medyczne (covidowe). Przy krótkim terminie realizacji transportu i unieszkodliwienia odpadów z bomb ekologicznych, a jednocześnie braku możliwości szybkiego zwiększenia naszych mocy przerobowych poprzez nowe inwestycje i modernizacje, (a co się z tym wiąże uzyskanie stosownych pozwoleń) – nie zawsze możemy się zaangażować – dodaje.

Ogłoszenie przetargu na „wywiezienie do końca roku 8 tys. ton odpadów” z takiego miejsca, bez precyzyjnych wytycznych, otwiera furtkę do kolejnych nielegalnych procederów.

Gdzie państwo nie może, tam samorządowca pośle

Rozwiązaniem może być dobra Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ). – W Niemodlinie jest wprost napisane w przetargu – odpad musi być poddany spalaniu, chyba, że podczas rozbiórki okaże się, że nie można go spalić (rtęć, azbest) lub można odpad przekazać do innego końcowego procesu unieszkodliwienia. Musimy powiadomić miasto, co zrobimy. Przyjeżdżamy, zbieramy, segregujemy w odpowiedni sposób, odpowiadamy za transport, na końcu unieszkodliwiamy – wylicza Szafranek-Braś. Co istotne, miasto pozostaje wytwórcą: urzędnicy wpisują w BDO(3), nadają kod, kontrolują cały proces.

– Jeśli burmistrz z mocy prawa pozyskuje środki zewnętrzne, to naturalnym jest, że samorząd powinien zachować kontrolę nad tym, jak odpad jest zagospodarowany. Źródłem problemów był właśnie brak takiej odpowiedzialności – komentuje Aleksander Juszczyk, zastępca burmistrza Niemodlina, i zdradza szczegóły przygotowań. – W przetargu istotna jest ilość zalegających odpadów. Zapraszaliśmy na wizję lokalną firmy, które potencjalnie mogą się zająć zagospodarowaniem, by oceniły masę zalegających odpadów. To wsparło nas w oszacowaniu ich ilości przy składaniu wniosku o dofinansowanie. Przetarg zorganizowaliśmy na tzw. ryczałt powyżej szacowanego tonażu do umowy – mówi Juszczyk. Przykładowo, przy ilości 1500 ton szacowanych odpadów, za dodatkowy tonaż wypłacana jest wykonawcy maksymalna kwota wynagrodzenia przewidziana w przetargu i umowie. W przypadku, gdy okaże się, że odpadów jest mniej – rozliczenie następuje zgodnie ze stawką jednostkową. W ten sposób, mamy gwarancję osiągnięcia efektu ekologicznego i usunięcia całej ilości odpadów, niezależnie jak dużo ich rzeczywiście było.

Gmina postarała się o finansowanie z różnych źródeł. Cała kwota opiewa na 11,4 mln zł kosztów kwalifikowanych i 0,4 mln pozostałych (zabezpieczenie i monitoring nieruchomości, utwardzenie nieruchomości do wywozu, obsługa pracowników). Środki pozyskane zostały z NFOŚiGW, z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Opolu, z Województwa Opolskiego, z Powiatu Opolskiego, a także z Gminy (2 mln zł, częściowo kredytowane).

Czytaj też: Zanieczyszczenia po Zachemie: jest pierwszy krok ku poprawie sytuacji

A co w przypadku, gdy odpowiedzialność za pozostawione odpady przerzucona zostaje na wykonawcę? Wówczas to on uchodzi za wytwórcę odpadu. – Wykonawca zlecenia wpisuje odpady do BDO i nadaje kod, i wówczas decyduje, co z danym odpadem się dzieje – podkreśla Szafranek-Braś. Dobre praktyki w tym zakresie powinny być rozpowszechniane, zwłaszcza, że wciąż zdarzają się przypadki porzucania odpadów.

Porzucone naczepy i odpadowy chrzest Polski

– Ostatnio szczególnie popularne jest pozostawianie naczep wypełnionych odpadami niebezpiecznymi – dodaje, choć przyznaje, że sytuacja i tak uległa diametralnej poprawie. – Pakiet odpadowy z 2018 r. to punkt w historii gospodarki odpadami znamienny niczym, nie przymierzając, chrzest Polski. Do tego czasu przepisy pozwalały na działalność podmiotów, które nie posiadały infrastruktury, zaplecza technicznego i sprzętu, ale otrzymywały zezwolenia np. na zbieranie i/lub transport odpadów – przypomina Szafranek-Braś. Przed 2018 r. wytwórcy niemal beztrosko pozbywali się odpadów, kierując się zazwyczaj wyłącznie ceną. Od czasu pakietu odpadowego (zobacz infografikę) firmy musiały wprowadzić monitoring, zmiany pozwoleń, decyzji, zabezpieczenia roszczeń. Wytwórcy zaczęli interesować się losem odpadów, wzrosła też czujność mieszkańców. Wielką rolę odegrało wprowadzenie BDO. Otwarte pozostaje jednak pytanie o to, czy dane te są analizowane, czy są wyciągane wnioski i czy na ich podstawie prowadzi się kontrole.

Artykuł dostępny również na:
https://www.teraz-srodowisko.pl/aktualnosci/gminy-nielegalne-odpady-bomby-ekologiczne-utylizacja-spalanie-ZPZTPO-10357.html